blog o ciąży

blog o ciąży

sobota, 30 listopada 2013

Krosty, krostki, krosteczki...

Nabiał- odstawiony!

Walkę z pseudo (bo hipotetycznie stwierdzoną) skazą białkową u Antośka uznaję za rozpoczętą.


Co stosujemy? Dr. rzuciła nam receptą na maść cholesterolową. Co możemy przeczytać w internecie? NO CUD MIÓD i ORZESZKI! Co my myślimy? Jest dobrze! Rzeczywiście widać efekty łagodzące zaczerwienienia. Nasze krostki bledną... tylko... czy to jest spowodowane cudowną maścią za jedyne 22zł, czy moją męczarnią związaną z odstawieniem nabiału, który KOCHAM! No nie wiadomo, ale grunt, że jest lepiej. Pytanie mi się nasunęło: CZY!!! Czy jak się okaże, że Mały faktycznie nie toleruje mleka i przetworów z niego powstałych, to ja już do końca udostępniania cycka dla syna nie będę mogła jeść nabiału??? Jeśli tak... to zęby i włosy mi chyba same wyjdą i się ustawią w dwuszeregu! ! ! 

Tyle o krostkach.

TERAZ. Szał ciał. Znowu dzisiaj napadłam na SH. Wypad się udał, bo był ze mną P., który posterczał z młodzieżą przed sklepem, a ja spokojnie mogłam utonąć w sterach szmat. Nurkując, wyrzucając, przerzucając, wyczaiłam oczywiście kilka fenomenalnych okazji.


1. pół-śpiochy, kolor brąz, H&M, cena 3zł
2. ogrodniczki, kolor RÓŻ, marka NO NAME , cena 5zł ( nie dla nas! Urodziła nam się hmm... jakby tu określić pokrewieństwo... bratanica cioteczna ! )
3. rękawiczki, cena 1 zł
4. czapa, cena 1zł
5. galoty w paski zielono-zielone, cena 3 zł
5. getry w paski czarno-białe, H&M cena 2 zł
6. bodziaki H&M, kolor morski, cena 2 zł
7. bodziaki H&M, takie grubsze w gwiezdny deseń, cena 3zł
8. ogrodniczki, tym razem dla nas, kolor błękitny, cena... uwaga hihi przecenione z 6zł na 3 zł (LEŻĘ!)

SUMA: 23 PLN !!! Dla mnie BOMBA! 

Pralka chodzi!

czwartek, 28 listopada 2013

Szybka debata

Kochane mamy, proszę, proszę, plissss. Wyraźcie w komentarzach swoje opnie na temat szczepionek. skojarzonych i zwykłych. Po rozmowie z przyjaciółką, która swoje dzieci szczepiła zwykłymi, czyli 3 x kłucie wzbudziła we mnie koszmarne wyrzuty sumienia, że dużo powikłań itd. No kurde...a ja swoje dzisiaj zaszczepiłam jednym kłuciem i rozpętałam wojnę myśli w głowie. Martwię się teraz, że mojej Kruszynce nic nie było...

FUCK!

Szczepienie- czyli OOOO ZGROZO!!!

Koszmar... to był po prostu koszmar, albo jestem zajebiście miękka! Resztką sił mięśnia zwieracza łzowego powstrzymywałam się, żeby nie się nie rozryczeć przez pielęgniarkami- w końcu jestem MATKĄ! Osz ciężko. Do rzeczy. 

Mamy 6 tygodni:


Jak widać na załączonym obrazku/ fotografii wraz z wkroczeniem w ten tydzień skumaliśmy kwestię uśmiechu. Dostaliśmy najprawdopodobniej skazy białkowej ( Z CZYM JA TERAZ BĘDĘ PIŁA MOJĄ INKĘ??? Nie dość, że kawy nie mogę to jeszcze inkę mi odebrali!). Najprawdopodobniej, bo po dzisiejszej wizycie, pediatra stwierdził : " Kasia! to jednak Ty może odstaw na 2 tyg. całkowicie nabiał co?" Skąd ta bezpośredniość spytacie?Jak już chyba wspominałam,  Pani doktor jest od lat naszym lekarzem rodzinnym, więc wali do mnie na Ty, zaczepia na ulicy i takie tam. W każdym razie jak w zeszłym tygodniu matka panikara czyt. JA poleciałam do niej, bo Mały dostał krostek na twarzy, to... " Nieeeee, Kasia spokojnie... do 3 miesiąca każde dziecko może mieć na buźce WSZYSTKO! " NOO k***a totalny chillout. BĘC - skaza białkowa. Ostatnio skomentowałam pewnego posta, że spoko luz nie przejmujemy się krostkami... ODSZCZEKUJĘ! Rękę trzeba trzymać na pulsie!

Po dzisiejszej wizycie czyli mierzenia (niby nadal 58 cm, tylko czemu nosimy bodziaki i śpiochy na 62-68???) ważeniu 5780g (nadal rośniemy jak szaleni, ale już bardziej rozważnie 200 g tygodniowo, a nie 0,5 kg!) przyszła kolej na KŁUCIE. No... ciśnie się normalnie- bez komentarza! Do przychodni przyszłam z zamiarem szczepienia refundowanego, czyli 3 kłucia plus pneumokoki (płatne 210zł). Po wizycie w gabinecie lekarskim i dyskusji z Panią doktor, stwierdziłam że nie pozwolę go kłuć 3 razy i bierzemy szczepionkę WYPAS jedno kłucie za 310 zł i to była słuszna decyzja- BARDZO SŁUSZNA! Pneumokoki były doustne. Tosiek wsunął jak szalony. Jest zachwycony z reguły wszystkim co leci i w dodatku trafia do jego mordeczki. Pani Szczepionkowa skomentowała" ale jestem żarty! " W ŁEB! Szczepionka się skończyła, przestało lecieć i RYK! Tylko mu żołądek rozzłościli. "Spróbuje Pani uspokoić dziecko, żebyśmy mieli pewność, że połknął wszystko"- spróbuję. Ukochałam, łezki otarłam- mówię- ZUCH CHŁOPAK, już dobrze, już po wszystkim... Podnoszę głowę. Jakby z podłogi wyrosła Pani Szczepionkowa 2 z GIGANTYCZNĄ IGŁĄ. Otrzymałam instruktarz jak trzymać dziecko, jak mocno, żeby nie ruszał, nie machał. Trzymam. Tosiek drze się ile w lezie. Tchu mu braknie. Gigantyczna igła ląduje w jego prawym udzie. Cierpienie wypisane na twarzy mojego dziecka. Myślałam tylko o tym żeby dać mu cycka! A jeszcze się trzeba ubrać, dobrze, że tylko dół. Zasrana pogoda: rajstopy, spodnie, skarpety- no końca nie widać, a ten się DRZE! Płacę, trzaskam drzwiami właściwie już z cyckiem na wierzchu. 

Cisza...

Powodzenia na szczepieniach. Przed nami jeszcze sporo. Chyba wykończę się i nerwowo i finansowo. 


poniedziałek, 25 listopada 2013

FLAKI!

Przepraszam za zwrot...

DOJEBAŁAM SYNOWI FLAKI NA OBIAD!!!

Głupia matka!


Nigdy, ale to PRZENIGDY!!!! Jeżeli jesteś cycko-dajcą, czyli karmisz swoje dziecię piersią nigdy NEVER!!! Nie jedz zupy pt.: "FLAKI". Nosz głupia matka! Ja wciągnęłam (nosz taka głupia) i myślałam wczoraj wieczorem, że ogłuchnę do końca, a jak nie to się chyba sama ogłuszę bo nie mogłam już słuchać jak moje dziecko cierpi. Łaziłam po mieszkaniu jak nawiedzona. Tosiek na rękach góra-dół, i na boki i do przodu i do tyłu , Csiii Aaaaa śpij kochanie, łzy mi się samej do oczu pchają. Proszę P. żeby zerkną do internetu, czy to faktycznie możliwe, że to przez te przeklęte flaki. P. buszuje. PROSZĘ! ZUPY ZAKAZANE: NOSZ KURNA FLAKI!!! ale żeby tak wcześniej wpaść na ten pomysł??? NIE, pomyślałam, że tak nam dobrze idzie wprowadzanie nowych składników do diety, że WOW  ale szał no i GÓWNO!!!

Szybka akcja, ciepła kąpiel, masowanie brzuszka, aplikujemy BIOGAIA,  po raz setny przystawienie do cycka, rzygał już twarożkiem, ale tylko przy cycku nie płakał " niech się chociaż poprzytula" - myślę! Cały dzień moje Szczęście nie spało, zapłakane, spocone od tego płaczu w końcu zasypia o 21:30! 


Noc spokojnie. Chyba już lepiej...

Na przestrogę, pamiętajcie:

NEVER!!!!

piątek, 22 listopada 2013

MGŁA

Ależ mamy dzisiaj pogodę. Jest trochę sennie, ale dość ciepło jak na 22 listopada. Właściwie zgrzałam się ostro na spacerze i to spacer będzie dzisiaj gościem honorowym mojego posta. Wybraliśmy się jak każdego z resztą dnia na spacer. W porannej TV coś przebąkiwali, że na mazurach mgły sra ta ta ta do momentu jak nie wytarłam nocnego piachu z oczu i odsłoniłam zasłony w pokoju. ALE MLEKO! No nas raczej nic nie zniechęca jeśli chodzi o nasze wypady. Mały zjadł, przewijanko, ubieranko i jesteśmy gotowi:

Zajebiście dziewczęcki ten kombinezon, ale taki dostaliśmy w prezencie i taki nosimy! Trzeba dużo męskości, żeby tak uroczo wyglądać w różowych uszach i kokardach na stopach hihi Jak mu kiedyś pokażę to zdjęcie to mnie chyba zabije, ale wygląda słodko!

Wyczłapaliśmy się około 10:30. Żeby nie tachać wózka z drugiego piętra, który z resztą do najlżejszych nie należy, mój kochany P. codziennie rano jak wychodzi do pracy wózek znosi do garażu, a jak z pracy wraca wózek z garażu wnosi na górę. W ten sposób my się ubieramy, becikujemy i smarujemy do garażu bez zbędnych balastów. 

Mgła, mgła, mgła... teraz już trochę schodzi, ale specjalnie na tą okazję przygotowałam fotorelację z mglistego spaceru, bo wręcz powstrzymać się nie mogłam. Momentami mgła przyjmowała formę klaustrofobiczną. Była taaaaak gęsta, taaaaak biała, taaaaaak mglista, że szok. Nie była widać nic! Taki niesamowity klimat, że miałam wrażenie jakbyśmy spacerowali z Tośkiem o absurdalnej, blisko porannej godzinie. BO KTO TO SŁYSZAŁ ŻEBY TAKA MGŁA GOŚCIŁA PRAWIE W POŁUDNIE! 


Nasze piękne jezioro utonęło w tym białym szaleństwie. Nawet kaczki trzymały się brzegu. Bezpieczniej dzisiaj  było zdecydowanie na lądzie :) 

W taką pogodę raczej nic się nie chce. Na obiad na odwal zrobiłam makaron w sosie pomidorowym z mięsem mielonym, potocznie okrzykniętym spaghetti bolognese, aleee... mój makaron na pewno nie widział spaghetti a sos jest z torebki no może lekko podreperowany pomidorami z puszki. Wyszło meeegaaa pomidorowe. Dzisiaj tylko na tyle mnie stać. Wczoraj odwaliłam kopytka, to dzisiaj mogę chyba sobie odpuści nagrodę perfekcyjnej pani domu. Idę... położę się do mojej Kluseczki. Jeszcze urwę z godzinkę snu :)

Trzymajcie się!




wtorek, 19 listopada 2013

...

Jem, myślę, On śpi, P. w pracy...

Co jem?

Jak na kobietę z cycem na wierzchu przystało wciągam pulpety z piersi kurczaka z kukurydzą w sosie śmietanowym z koperkiem, marchewką i kluskami śląskimi wszystko oczywiście MADE IN KASIA :D Rosół się gotuje... będzie na jutro... może zrobię własny makaron. Przeczytawszy post Oli Fasoli też już nie mam pomysłów na żarcie. Ciągle kurczak, marchewka, kurczak, marchewka. W pewnym momencie myślałam, że mój Najdroższy nie ma żółtaczki tylko mu beta-karoten skoczył ! też miewam już tego dość i zaczynam poznawać na nowo smak kotleta mielonego... ostatnio nawet częściej wcinam nabiały.

O czym myślę?

O niczym konkretnym. Że już ciemno się robi...że się najadłam, że pranie trzeba wstawić, że moja mama zaraz przyjedzie, kiedy iść do ginekologa, a właśnie człowiek tak przez te dziewięć miesięcy latał jak łupi do doktora z ciągłym wrażeniem, że chyba jest się u niego CODZIENNIE. Szło się nawet przyzwyczaić i... nagle ulga. W końcu ginekolog to jak dentysta, ale skontrolować trzeba. Myślę też o mojej wielkiej, szyderczo dyndającej się dupie, a  przy udziale pewnych blogowych osobowości myślę o niej bardziej intensywniej, a może konkretniej. Kurna! Dieta matki z cycem na wierzchu jest naprawdę restrykcyjna- przynajmniej moja jest. ŻADNYCH KULINARNYCH WYPASÓW, które kipią zbędnymi kaloriami. Popierdzielam  z wózkiem jak szalona.  P. się nabija że w godzinę spaceru obpedałuje całe miasto. Co zrobić: ja robię wszystko szybko, Syn też odziedziczył po mnie tą przeklętą przypadłość, bo on je szybko (w efekcie krztusi się doprowadzając mnie o zawał serca!), szybko śpi czyli zdecydowanie za mało! szybko trzeba jeździć wózkiem... co to będzie jak stanie na nogi???? Dostanę zapewne oczopląsu chcąc za nim nadążyć! no albo ostatecznie nogi mi w dupę wejdą. Do setna? A MOJA DUPA DALEJ JEST WIELKA! Co prawda nie śmiałam się ważyć od porodu. Jest to związane z nieposiadaniem wagi łazienkowej- takie sobie znalazłam wytłumaczenie!

Eeeeeeh...

On śpi...

Jak wyżej. Śpi mało i szybko więc każda chwila ważna i bardzo roztropnie wykorzystana. 

P. w pracy

... ale zaraz wróci, więc wezmę się za obiad dla niego. Nie mam już sumienia katować narzuconym mi menu. Dzisiaj jednak musi się przemęczyć raz jeszcze i trzeci dzień walimy pulpety! 


sobota, 16 listopada 2013

Dyskusja...

Moi drodzy... dzisiejsza dyskusja z P. zmotywowała mnie, a wręcz stwierdziłam, że muszę zasięgnąć Waszych opinii, a mianowicie: ZWIERZĘTA!!! Tak, dyskusja dotyczyła zwierzaków wśród dzieciaków, przede wszystkim takich malutkich jak nasz Tosiek. P. oszalał na tym punkcie rozumiem jego obawy, ale do rzeczy. Moi rodzice posiadają zwierzaki: owczarka niemieckiego miśka totalnego FADO i kotkę MIŹKĘ! Chcemy się ruszyć na wioskę. Pierwszy raz z Antkiem przejechać się autem. Uznałam, że już czas, że jesteśmy wystarczająco wyrośnięci ale nie wiem... P. wzbudził we mnie jakieś wątpliwości, chociaż twierdzę, że nie ma musimy mieć obaw związanych ze zwierzakami, bo i pies i kotka są z reguły na zewnątrz. W wyjątkowych sytuacjach zostają wpuszczone żeby się poleloszyć, ale w czasie naszej wizyty nie będzie to miało raczej miejsca. P. obawia się jednak, że sam fakt że to zwierzaki, że Mały jest zaaaa mały, że za wcześnie, że zwierzęta przenoszą jakieś choroby itd.  No nie wiem... jak uważacie? Może sami posiadacie zwierzaki, jakie relacje mają one z Waszymi dziećmi? Czy muszę się obawiać wizyty z miesięcznym Maluchem jeżeli mimo tego że zwierzaki są to ich właściwie nie ma... Mam wrażenie, że jestem strasznie chaotyczna! Mam nadzieję, że puenta jest jednak zrozumiała. A nie chcę się z Antośkiem zamykać w domy. Pragnę pokazywać mu świat. Myślę, że swoje odsiedzieliśmy już w domu. Spacery też zrobiły się monotematyczne. Tosiek zaraz wyrośnie z fotelika, a jak widzicie szybko rośniemy!

OTWIERAM DEBATĘ! 

Czekam na Wasze opinie!

WALCIE DRZWIAMI I OKNAMI, a właściwie MONITORAMI!!!

Pozdrawiam K.

czwartek, 14 listopada 2013

5180g

AHA! Jutro wybije miesiąc! Jesteśmy po wizycie kontrolnej u pediatry. Śmieszna sprawa, bo Pani doktor sprawuję opiekę zdrowotną też nade mną w dodatku też od okresu noworodkowego. Trzymała za nas kciuki jak jeszcze byłam w ciąży, aż w końcu mogłam przedstawić naszego przystojniaka. Pierwsza sprawa: multum ludzi! Rety, nie wiem czy to było spowodowane długim weekendem, czy może raczej urlopem pani doktor, w każdym razie KOSMOS! Lekarz przyjmował od 12:30. My stawiliśmy się już trzy min. po 12, a już mieliśmy numerek 16! Za nami??? do numerka 28! Szaleństwo. Mam też za sobą pierwsze publiczne wywalenie cyca na wierch! Interesujące przeżycie...Wszystkie dzieci 2 lata i wzwyż z wielkim zaciekawieniem bacznie mi się przyglądały, a mamy komentowały " zobacz dzidzia pije mleczko". Czułam się jak małpa w zoo. BARDZO INTERESUJĄCE!  Było kilka kruszynek. Widać, że też kontrola poporodowa, ale... od razu rzuciło mi się w oczy, że albo te dzieciaczki są bardzoooooo malutkie, albo to my jesteśmy bardzooooo duzi! No nie mam wady wzroku, nie myliłam się. Ogólne oględziny, ogólne gratulacje od Pani doktor, zmiana pieluchy, bo żeśmy się obsrali po pachy i ważenie... zawsze czekam zniecierpliwiona na te biegające cyferki. Nagle wszystko się uspokoiło, a na ekranie pokazały się cztery cyferki 5 1 8 0!!! Brawo Synku! Przybieramy jak szaleni, ale muszę Wam powiedzieć, że tego po nim nie widać. Nie jest to taka standardowa fałdka, oponka, kluseczka... nie, nie! Antek chyba po tacie jest ciężko-kostny :) 
 No sami powiedzcie, czyż nie jestem uroczy??? Mam pultynki, ale tylko pultynki. 5kg może nie widać... ale CZUĆ! Kręgosłup mi się ugina!




Teraz pytania, pytania, PYTANIA do nominacji Libster Blog Award.

Hmm...

1. Moim największym marzeniem jest...
2. Najchętniej robię...
3.Nadużywam słowa...
4. Ulubione miejsce w domu?
5. Pies/ kot?
6. Jakiego bólu najbardziej nie lubisz?
7. Siły dodaje mi...
8. Wanna, czy prysznic?
9. Ulubiony drink?
10. Znienawidzona czynność domowa?
11. Twoje danie popisowe?


Kogo nominuję?

W oczekiwaniu na cud
Mama na karuzeli
9 months
Jagodowy Zakątek
Marny puch!
Niezwykłe życie
Dziennik (przyszłej) mamuśki
W oczekiwaniu
Racjonalnie czekam
COŚ NIEBIESKIEGO
Migdałowa Mama

Z niecierpliwością czekam na Wasze odpowiedzi :)


sobota, 9 listopada 2013

ZALEGŁOŚCI.

Hmm... porobiły mi się duże zaległości w blogowaniu i czytaniu i ogólnie mam wrażenie, że świat mi gdzieś ucieka, a ja stoję w miejscu z cyckiem na wierzchu! Okrutny czas: wizytacji, laktacji, powrotu do rzeczywistości. Koszmar cioć dobra rada i zapieprzający niemiłosiernie czas. 

Padam na ryj! P. też już padł! Nasze kochane przypuszczam, że już z 5kg Szczęścia mało śpi, dużo je.

Czcionkę już zmieniłam...Szkoda, bo ją lubiłam, ale rozumiem. Mój P. też już mnie ganiał, że zmień, że się czytać nie da, nie katuj ludzi bla bla bla... NO ROZUMIEM :D Tak więc nie gniewam, nie biję. ROZUMIEM! 

Z zaległości pozostała tylko nominacja do Libster Blog Award. Dziękujemy Beatce B.

PYTANIA i ODPOWIEDZI:
  1. Góry czy Mazury? MAZURY! W końcu mieszkam na Mazurach, więc nie może być inaczej!
  2. Ognisko czy grill? OGNISKO! MUSI SIĘ JARAĆ!
  3. Jaki jest dla Ciebie niezbędny w życiu gadżet? Chyba jednak telefon komórkowy.
  4. Pierwsza ugotowana w życiu potrawa? Rety... nie pamiętam. Od zawsze pomagałam mamie, od zawsze coś kuchciłam... naprawdę nie pamiętam!
  5. Kosmetyk z którym się nie rozstajesz? Podkład!
  6. Pierwsza robiona po przebudzeniu rzecz to...? SIKU!
  7. W domu preferujesz wygodę czy elegancję? WYGODA!
  8. Słodycz, któremu nie możesz się oprzeć? Dużo jest takich pyszności którym trudno się oprzeć, ale powiedzmy, że szarlotka mojej mamy!
  9. Czym jest dla Ciebie rodzina? Ciepło, troska, zrozumienie, wsparcie, MIŁOŚĆ!
  10. Czy wierzysz w przeznaczenie? Hmm... raczej nie.
  11. Jak wyobrażasz sobie siebie za 20 lat? Jako spełnioną kobietę, mamę może już babcie??? hihihi a szczerze, nie wybiegam myślami aż tak daleko.
Zasady nominacji zostały mi nakreślone. Potrzebuję troszkę czasu, na wymyślenie pytań dla nominowanych przeze mnie blogów. To w kolejnej wolnej chwili!

Teraz znikam spać, bo nasze Dziecię wstaje za 2h więc czas leci, a każdą okazję na drzemkę trzeba rozważnie wykorzystać, czyli? Kiedy dziecko śpi, nie zastanawiaj się i szoruj do wyra! 

Zzzzzz!

DOBRANOC!