blog o ciąży

blog o ciąży

sobota, 26 kwietnia 2014

Aj jaj jaj.

Od świąt po zapierdziel dnia codziennego. Szał. Leżę i kwiczę. Jestem wykończona. Bo? Bo mam małe dziecko! Bo czuje że mi się hemoglobina zbuntowała i Fe leci na łeb i szyje. Serio. Coś mi się wydaje, że moja morfologia mocno kuleje. Mus jest laboratorium odwiedzić. W dodatku po ciąży mam straszne problemy stomatologiczne. Dziąsła mi się krwią zalewają podczas szczotkowania. Od razu nadmienię: wszystkie pasty w stylu parodontax, lacalut itd. już zaliczyłam. Całe gówno dają. Oprócz tego, że krwawią to mi opadły. DZIĄSŁA! Odkryły mi tym samym szyjki zębowe. Wrażliwe się zrobiły na gorące i zimne. Boli jak diabli. I ot taki splot zdarzeń. Kto ma?! Kto ma?! 

W związku z spadkiem formy. Brakiem energii. 

Zdjęć kilka:









 
I co najważniejsze. Mimo tego, że padam na ryj. Czasami mnie wszystko denerwuje. WKU**IA WRĘCZ! 
 
 KOCHAM BYĆ MAMĄ!

środa, 16 kwietnia 2014

NIECH ZABRZMIĄ FANFARY!

Wiem! Wiem! WIEM! Miałam pisać wczoraj. Tomorrow, tomorrow. Miało być jutro. Jutro było wczoraj, a mamy DZIŚ i znowu jesteśmy w plecy. Tak cały czas. W każdym razie, nie ważne kiedy, ale kolejny miesiąc z bańki!


Widziałam ten pomysł u Kajusiowej mamy. Pomysł mi się tak spodobał, że bezczelnie postanowiłam zerżnąć i zrobić tak samo. Kajusiowa mamo! WYBACZ!

A zatem. Nasze dziecko ma pół roku. Już pół roku i... dopiero pół roku. Taka właśnie czasami dopada mnie myśl. Niby już taki duży, ale przecież taki malutki. Niby jest z nami JUŻ 6 miesięcy, ale czymże jest te sześć miesięcy w moim całym życiu. Bo wiecie. Przez te 27 lat (bo tyle mam brrr) jakoś tako siebie usystematyzowałam. Zaprogramował. Poznałam. Wiedziała czego się mogę po sobie spodziewać. Jestem taka i owaka. Umiem to, tego nie. Na tym się znam, a na tym nie... a tu ZONK! GONG!  RESET! Juuuuuhuuuu JESTEM MAMĄ. Nowe funkcje. Nowy model. Lepszy? Nie wiem. Dopiero zapoznaję się z instrukcją. Staram się ile sił! Jednak bywa dziwnie/zaskakująco/INACZEJ po prostu. Po 27 latach muszę zidentyfikować się na nowo. Jestem rodzicem. Jestem matką.

Koniec wykładu z psychologii. Łeeee!

Co u Naszego A. Antonio szaleje rozwojowo. Z każdym tygodniem zaskakuje nas coraz bardziej. Nie boi się ludzi. Do wszystkich się uśmiecha. Jest totalnie pogodnym dzieckiem. Pięknie je, choć ostatnio mocno rozwijająca się OGÓLNA nadaktywność Tośka daje o sobie znać, właśnie przy jedzeniu. Łapie na miski, słoiczki, łyżeczki, tym samym brudząc żarciem wszystko co znajduje się w najbliższym polu rażenia. Wszystko sam! Jeść też by chciał już sam! Toś siedzi. Można powiedzieć, że sam. Bez podparcia. Trzyma pion, ale... sam się jeszcze do siadu nie uniesie. Zatem, zatem, zatem! W naszych skromnych progach pojawiło się ... KRZESŁO DO KARMIENIA!


Jestem zachwycona naszym wyborem. Usrałam się na krzesło drewniane i mam. Krzesło nieprawdopodobnie praktyczne. Krzesło, które może nam służyć nawet do 10 lat. Uhm...nie wiem czy tak długo przetrwa, ale jego konstrukcja, a właściwie możliwość wielu modyfikacji na to pozwala. Tu się zdejmuję. Tu przekłada. Tam wciska. Bomba! Bałam się, że będzie... mało stabilne? Tzn., że Antek nie będzie w nim stabilny, ale nie.Pasy świetnie utrzymują Brzdąca.

Co jeszcze, co jeszcze? Nie wiem ile Toś waży, bo żeśmy się nie ważyli. Nie wiem ile Toś mierzy, bo żeśmy się nie mierzyli. ALE! Ciężki jest i długi też :P Czytamy Tosiowi do snu. Tak się już przyzwyczaił, że nawet wciągnięcie 180 ml mleka go nie usypia. Bek i lądujemy w naszym łożu. Wygodnie się układamy i czytamy o "Niezdarnej Krokodylicy" o "Uczniu Czarnoksiężnika" o "Smoku Danielu" itd. Zaskakujące jest jak on tych bajek słucha. Ogląda obrazki. Dotyka kartek. Zmęczony zasypia. Tak, tak. On czasami śpi. Tak jak ładnie je... to ze spaniem jest zdecydowanie gorzej. W dalszym ciągu w dzień śpi może...jakby połączyć ze sobą wszystkie drzemki to 3h ( w tym 2h na spacerze) i w dalszym ciągu wstaje do niego w nocy o godzinie 1:00, potem o 4:30- 5:00 i już nie zasypia. Buuu.

Dobra. Dobra. Dobra.

Śpijcie dobrze!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Ja kujawiak, Ty kujawiak!

Moi Drodzy! HEJ!

Troszkę nas zwiało, bośmy na ziemi kujawskiej byli. W odwiedzinach. Na urlopie. W odwiedzinach u rodziców P., moich teściów, Tośka dziadków Nr 2. Na urlopie był właściwie P. bo ja robiłam raczej to co zwykle. A pardą ! Zwolnienie miałam... z pchania wózka. Mężu pchał. Droga? Koszmar. Toś nie kumał czemu tak długo w foteliku musi siedzieć. Długo. Nie ma gdzie dzieciaka przewinąć. Swoją drogą czas to chyba zmienić. Żeby na żadnej, ale to ŻADNEJ stacji benzynowej nie było małego, plastikowego, ściennego PRZEWIJAKA??? W jakim kraju my żyjemy! Dziecko przewijałam w? KAUFLANDZIE! Niemiecka firma. Się rozumie. Trasę 320 km sami robiliśmy w 4h. Nooo nasze drogi krajowe i warunki jakie posiada nasze auto... no na więcej/szybciej nas nie stać. Ile jechaliśmy z Antkiem? 7,5 GODZINY!!!!!! Jak my to przeżyliśmy do tej pory nie wiem. Wiem za to, że jak dojechaliśmy chyba nie miałam flaków w brzuchu, a wszystko wylazło mi gdzieś nosem. KOSZMAR. W ogóle. Pierwsza nasza wspólna taka dłuższa podróż. Pierwsza na tak długo. Organizacyjnie spisaliśmy się na medal. Listę rzeczy do zabrania miałam zrobioną już tydzień przed wyjazdem. Co i jak i gdzie i skąd i dokąd. Wszystko miałam zaplanowane. Byłam z siebie dumna. W dzień wyjazdu CHECK LISTA. Wszystko było. Wszystko jest? NIE! Zapomnieliśmy foli na wózek z garażu. Na miejscu rodzice, teściowie, dziadkowie. Okrutnie stęsknieni. My wykończeni. Oni koci koci. My najchętniej rypnęlibyśmy się do wyra. Oni goście, goście. My padamy na twarz. I tak cały tydzień. Antoooniooo miał za dnia tyle wrażeń, tyle nowych twarzy, że w nocy wszystko odreagowywał. Wstawałam do niego co godzinę. DRAMAT! Dużo prezentów = dużo zabawek i ubrań = więcej bagażu! A MYYYY NIE MAMY DODATKOWEJ PRZYCZEPKI na nadbagaż.  Poza naszymi urlopowymi wyczynami, które z wypoczynkiem miały mało wspólnego, to  Nasz Królewicz kończy jutro 6 miesięcy. 6 miesięcy, ale o tym może TOMORROW!






aaa właśnie. Z pogodą różnie, ale z dwa dni to tam było taaaak ciepło. No nie wiem. Dobre 25 stopni. Ja chwilami to na krótki rękaw chodziłam. Toś pierwszy raz bez rękawiczek. Bez rajstop. W wiatróweczce tylko.Super.