WSZYSTKO! Wszystko się zmienia. Wszystko się zmienia z dnia na dzień. Rośnie, kuma wszystko! Cudownie, pogodne dziecko. Głowa w górę- świat z tej perspektywy wygląda lepiej. Godzina 3:00. Matka- piach w oczach, przycina komara na ramie łóżeczka. Wygodniej byłoby w łóżku, ale nie... trzeba trzymać za łapkę, trzymać smoka bo wypada. Siedzę kimając więc przy łóżeczku, a ON gimnastyka BUZI I JĘZYKA. Gadka na całego i łepetynka do góry! Kilka minut wcześniej spożyte mleko matczyne bardzo szybko trafia na pieluchę tetrową, którą podkładam mu pod główkę. Ulewa się na potęgę, ale NIE!
" Antoś... proszę... połóż główkę..."
No nie!
Wszystko się zmienia. Mniej śpi oooj wszytko się w tej kwestii pozmieniało. Nie wiem czy to okres świąteczny czy co, ale rozregulowało nam się dziecko. Zasypia o innych godzinach i o innych się budzi. Częściej jednak woli towarzyszyć mi wciągu dnia. Preferuje gadki i swawole. Pierdy, śmiechy i inne dziwne zabawy. Rozwalił mi się cały plan dnia. Muszę się na nowo zorganizować. Nastąpił też całkowity, absolutny zachwyt swoimi rękoma. Na okrągło, namiętnie i koniecznie OBIE, lądują w jego buzi. W dalszym ciągu jestem strasznie zaborcza. Kwoka! Skrzydłami nagarniam! Chcę ciągle chronić...JA JA JA! Ale jest postęp. Tosiek już kilka razy został z tatusiem. Ja w auto i na miasto. Pretekst? Zrobię zakupy, zajadę do apteki. Całusy przed wyjściem. " Nie jedziesz na koniec świata" - komentarz P. KOCHAM KOCHAM KOCHAM! Serce mi chyba pęknie, ale jadę. Pot po dupie leci, tak zapieprzam po mieście. NIEEEE! Nie dzwonię. Wszystko na pewno jest dobrze. Czy się nie obudził? Czy może mu zasnął? Czy nie krzyczy z głodu? FUCK! Alee... serce mam całe. Wyrzuty? BRAK! Po powrocie inny człowiek. Godzina poza domem, a jaki oddech relaksu. Fajne są takie wypady sam na sam i jakie potrzebne!