Łucznik...
Mam namiętny romans z Łucznikiem! Prezent od babulki mojej kochanej- ŁUCZNIK! Ogarnęła mnie pasja tworzenia.
Hmm... to nie takie proste jak mogłoby się wydawać. Jest igiełka, jest niteczka, jest pedał i jedziemy, a tu DUPA! Jak się przyglądałam wyczynom mojej mamy wyglądało to banalnie- JA zaczęłam od instrukcji, którą przeczytałam od dechy do dechy.
Oczywiście standardowo towarzyszył mi burdel na kółkach. Zawsze coś się gdzieś wala! I w tym wszystkim ja i instrukcja. Zajarałam się ostro. Już za mną pierwsze Antkowe galoty uszyte od zera, ale i jedne przerobiłam. Zwężałam też spodnie dla P. Idę jak burza! Ale szczerze! Nie będę się jeszcze tym chwalić, bo raczej nie ma czym. Jestem niecierpliwa, szybko mnie coś irytuje, chciałabym żeby wszystko zrobiło się SZYBKO! a tak się nie da! Dobre zajęcie, przy którym może uda mi się tą cierpliwość wyćwiczyć. O ile P. wytrzyma :P
Kolejna przełomowa sprawa: wchodzimy z P. na nowy lewel żywieniowy. KONIEC WCIĄGANIA CO POPADNIE! Rozpoczynamy etap SLIM! Oczywiście nie mam tu na myśli restrykcyjnej diety cud, ale chcemy zmienić nasze złe przyzwyczajenia. Przede wszystkim więcej warzyw! Więcej przetworów z pełnego ziarna. Ostatnio zrobiłam nawet ciasto marchewkowe z mąki żytniej zamiast pszennej i z miodem zamiast cukru. Wyszło pycha. Nikt nie ma zamiaru się katować, ale zmiany potrzebne są!
Przez weekend również opiliśmy się fenomenalnym sokiem, własnej roboty z marchwi i jabłek. Mój smak dzieciństwa! Duża porcja witamin. P. dodatkowo rozpoczyna intensywny program ćwiczeniowy. Plan jest ambitny- bieganie (brrrrr- nienawidzę). Ja oprócz spacerów, inne zajęcia gimnastyczne przełożyłam na wiosnę. Zwalę na zalecenia lekarza, który RACZEJ z dużym wysiłkiem fizycznym i przede wszystkim jakimikolwiek ćwiczeniami mięśni brzucha wstrzymałby się do wiosny! OK! To się wstrzymuję.
Na koniec dzisiejszej rozprawki oczywiście ANTOOOONIOOOO :*
Napierdalam i jem czeko, a pszennej nie jem od dawna z własnej woli. Dużo warzyw owoców, problem z wodą. Szyj - burdel u nas pododby
OdpowiedzUsuńTo to ja wiem, że Ty wymiatasz! z wodą też mam problem ale wciągam zieloną herbatę. Z szyciem jak pojmę i będzie elegancko to Wam coś wytworzę :P
UsuńMega super
UsuńWidzę ze burdel u każdej matki ;) a o maszynie do szycia śnie i marze! Tylko boje sie kupić, bo ja to taki slomiany zapał mam
OdpowiedzUsuńto jest super sprawa! mało tego bardzooo przydatna umiejętność myślę :) Zapałem się bym nie przejmowała u mnie też kuleje, ale wyjdzie Ci jedna rzecz i jest zaciesz i chce się dalej! KUPUJ!
Usuńhehe byś u mnie burdel zobaczyła :D aż wstyd...i czasu na sprzątanie też brak !
OdpowiedzUsuńa ciasto marchewkowe nie uczuliło Antosia?
Usuńkurde mam straszna ochotę poszerzyć już swoją dietę ale te Kajowe kolki mnie ciągle przerażają i jem na okrągło to samo :/ już mam dosyć pomału...
a czego konkretnie obawiasz się w cieście marchewkowym? miodu? Jeżeli tak to: nie uczuliło. Już ostatnio jak byłam przeziębiona pozwoliłam sobie na herbatę z miodem, ale jedną dziennie i obserwowałam. Antek przyjął. W ogóle na razie dobrze nam idzie rozszerzanie. Jem już właściwie wszystko poza kapustą, grzybami, kalafiorem wszystkimi rodzajami fasoli i groszku, orzechów, kakao (czekoladę mi się zdarza wciągnąć). Powiem tak... musisz spróbować, bo inaczej się nie przekonasz, ale jeśli Kajusia nadal będzie cierpiała toooo BĄDŹ DZIELNA MAMO! albo mieszanki...
UsuńSzycie pełną parą. :D
OdpowiedzUsuńNo proszę, proszę jakie mega fajne zmiany ! Super, ze tak razem się wzięliście do tych żywieniowych rewolucji, to zawsze jakoś tak raźniej :)
OdpowiedzUsuńNo i szycie... jestem pod mega wrażeniem, ja to niestety beztalencie pod tym względem :))