blog o ciąży

blog o ciąży

środa, 15 października 2014

ROK.


12 miesięcy. Rok temu o tej porze Tosi leżał na oddziale noworodkowym, bo matka po cc przez 24h plackiem leżała, łbem nie ruszała, z łóżka nie wstawała. Nie mogę powiedzieć,  dopiero teraz cofnęłam się do 15.10.13. Nie! Często w myślach przywołuje tamten dzień. Tyle, że dzisiaj wyjątkowo wróciły te emocje z racji że to ten sam dzień, że to już rok, że był taki maleńki, a teraz taki zuch! Te chwile jak dali mi go pierwszy raz ucałować w stopę, a gile wisiały prawie do podłogi. Ta podkowa, którą do dzisiaj robi IDENTYCZNĄ. Ta pierwsza noc w szpitalu, kiedy zostałam z nim sama i nie mogłam przestać na niego patrzeć. Jestem z niego taka dumna.

Dzisiaj wstaliśmy. Komisyjnie odśpiewane sto lat. Ojciec trochę przez sen :) potem dzień nabrał tempa. Żłobek, praca...i tak błyskawicznie minął nam ten dzień, wydawać mogłoby się, że dzień jak co dzień, a jednak. Imprezę urodzinową planujemy w weekend. No co Wam będę pisać...NAJWSPANIALSZY JEST! 
- cudownie, wyraźnie i co najważniejsze ze zrozumieniem, patrząc w oczy,  z takim akcentem na każdą sylabę mówi MA-MA
- nie wolno mu otwierać drzwiczek od zamrażary i on o tym wie, a z pełną premedytacją leci, chichocząc ciągnie za drzwiczki i patrzy czy idę. Jak tylko zobaczy, że za nim biegnę- spieprza jak szalony. 
- uśmiech i radość jak odbieram go ze żłobka, rozwala mnie ogromnie!

Padnięta do granic możliwości, co chwilę muszę poprawiać jakąś literówkę stwierdziłam, że muszę dzisiaj napisać nawet te kilka zdań, ale to najważniejsze:

KOCHAM CIĘ SYNKU! ZASŁUGUJESZ NA WSZYSTKO CO NAJLEPSZE!

środa, 24 września 2014

ja Was kurwa przepraszam!

Od kilku miesięcy nic innego tu nie robię się tylko usprawiedliwiam, a dzisiaj mnie Yduuu zmobilizowała, nieświadomie, ale ona akurat pisze to i ja coś nasmaruje, bo żal normalnie ŻAL!

DRUGI TYDZIEŃ DO PRACY JEŻDŻĘ!
Chandrę mam! Ale ustalmy coś na wstępie...
Nie nadaję się na panią domu. Gotowanie obiadków, pranie, sprzątanie itd... nie będę ukrywać że się w tym spełniałam i że mi z tym dobrze. Mój P. zawsze wiedział, że się nie dam w domu zamknąć. Nie liczyłam na możliwość powrotu do mojej pracy, ale tak się to poskładało w całość, że 15.09.14  wróciłam do pracy. W związku z tym że Tosi dopiero w październiku kończy rok nie może uczęszczać do żłobka we wrześniu, ale mówię Wam wszystko jakby tak miało być, bo mieliśmy zaplanowany urlop od 15.09. więc P. zaklepał sobie urlop. Jak dobra układanka. Ja do pracy. P. z Tosiem, a od 1.10 żłobek. Jak rozstanie? W związku z tym że chciałam już wrócić do pracy, a Tosi zostawał z tatą to LIGHT! Młody płakał? nie! Jak wróciłam z pracy po 8h, Antek zareagował jakbym wróciła ze sklepu po godzinie. Myślę, że jemu to nie robi. Ale...to może głupio zabrzmi, było mi przykro , że za mną nie tęsknił...ale też cieszyłam się, że tak sobie świetnie poradzili, tym bardziej, że nigdy na tak długo sami nie zostawali. Martwię się aktualnie o ten żłobek. O to czy się odnajdzie w tym tłumie dzieci, chociaż moje dziecko to typ towarzyski po cholerze i raczej nie powinien mieć kłopotu, ale się martwię. Martwię się o te infekcje, ale matka teraz smarka, charcha, kicha, psika, a Toś dzielnie NIC, więc może nie będzie źle. Martwię się o jadłospis. Martwię się o to czy jedna Pani ogarnie 8 dzieci. Czy wszystko zauważy. Czy zdąży zareagować. No kurwa martwię się! Ale tak pragnęłam wyjść już z domu. Pragnęłam się za nim stęsknić. Zazdrościłam jak P. wracał z pracy i wtulał się stęskniony. Cieszył się z każdego bąka. Po cichu liczyłam na to, że szybko uda mi się znaleźć pracę.To egoistyczne? Matka nie powinna tak mówić? Kocham swoje dziecko najmocniej na świecie! Ale gdybym siedziała sfrustrowana w domu, prędzej czy później zaczęłabym to ohydne uczucie przelewać na niego i po co? Szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko, ale nie jest łatwo. Pierwszy tydzień. Frajda, adrenalina, wielki COME BACK! Dzisiaj pierwszy raz pracowałam do 17:00. Do pracy mam 30km. Zanim dojechałam była 17:30. Zjadłam obiad. 18:00!!! 18:30 kąpiel! 19:00 sen... i co? i gówno! Nie wiem...niby nie da się inaczej. Pracować trzeba, ale czasu też chciałabym poświęcać mu więcej. Ja to mam w ogóle zrypany mózg, który od wieków wszystko namiętnie analizuje i rozkłada na czynniki pierwsze...eeeh jesienna deprecha!









mimo nagannej obecności, nie zapominajcie o nas .

HEJ!

środa, 20 sierpnia 2014

misz_masz

Czyli wszystkiego po trochu.

15 sierpnia Tosi skończył 10!

Tosi Tosi Tosi. Tosi zaczyna stawiać pierwsze kroki to już pewne. Puszcza się mebli, czasami udaje mi się zrobić pojedyncze kroki. Jak tylko złapie się go za ręce śmiga jak szalony. Na tapecie jest tata tata tata tata TATA! a mama? tata! Piloty, telefony, wszystko co ma guziki idealnie nadaje się do robienia HALO TATA! Dzwoni na okrągło. Wie jak to się robi, gdzie trzeba przyłożyć telefon/pilot/cokolwiek co ma guziki. Wszystko go interesuje. WSZYSTKO! Otwiera wszystkie szafki. Największy szał to szafka pod umywalką , a w niej papier toaletowy i matki podpaski YYY! Szuflady w kuchni i Tośkowymi ubraniami. Oczywiście nie muszę mówić, że wszystko w momencie zainteresowania zostaje wywleczone na podłogę. Żegnamy się z butlą. W ciągu dnia Tosi pije z bidonu ze słomką, kupki niekapki w dalszym ciągu pozostają przez Tosia nieogarnięte. Stwierdzam, że nie ma spiny, nie chce? Ok! Lada moment skontroluje normalny kubek i będzie po sprawie. Butle dostaje tylko po kąpieli. Jest to zagęszczone mm kaszą manną, którą jeśli zagęszczę bardziej śmiało podamy ją łyżeczką. Taki jest plan. Trochę jadłospisu. Tosiek w kwestii jedzenia to dziecko IDEALNE!!! Ostatnio zaproponowano, że powinien nosić koszulkę z napisem JESTEM JADKIEM. Ja kocham jeść. P. kocha jeść. Trudno, żeby Młody nie lubił. Bardzo się z tego cieszę, bo bez problemu poznajemy nowe smaki. Wrócimy jeszcze chwilę do posiłków. Na śniadania z reguły serwuje mu kaszę: manna, kuskus, jęczmienna, płatki owsiane z owocami. II śniadanie do nabiał- twaróg/ jogurt/ danio. Obiad- tu co matka wymyśli, ale to co my to i on. Wychodzi to nam starym na dobre, a Tosi nie szkodzi a wręcz przeciwnie i gotuje jeden obiad a nie dwa. I szczerze w dupie to mam co sobie ludzie pomyślą, ale Tochu gołąbka już zaliczył, bitki w sosie z kaszą, bolognese, makarony ze szpinakiem, pulpety w sosie koperkowym, zupy : krupnik, rosół, dyniowa, brokułowa, ulubiona buraczkowa, pomidorowa, żurek ostatnio! Ryby! Kanapki z masełkiem z indykiem ze słoika (idealnie sprawdza się w roli pasztetu). Jaja w każdej postaci. I teraz najważniejsze. Oczywiście, że wszystko robię SAMA! Nie jest to smażone. Pieczone, gotowane, na parze. Staram się, żeby było z "wysokiej jakości produktów" ale tych co my jemy, a śmieci nie wciągamy. Przyprawiam, ale mniej. Wszystkim smakuje. P. schudł. Ja się staram, ale tak dobrze jak P. mi nie idzie. Moje dziecko szaleje na punkcie owoców i warzyw. KOCHAM GO ZA TO JEDZENIE JESZCZE BARDZIEJ. W dalszym ciągu bez zmian korzystamy z nocnika. Z kupą jest łatwiej. Widoczne spięcie na twarzy i matka jest gotowa! Komenda: TOSI NIE! IDZIEMY NA NOCNIK. Spina z twarzy znika. Gacie w dół i już! I uwierzcie mi on to kuma! On nie zawoła, że chce kupę, ale wieeee , że nocnik do tego służy. On wie kiedy skończył. On wie kiedy trzeba wstać. Jestem z niego dumna i cieszę się, że zaczeliśmy tak wcześnie. Myślę, że to przyniesie oczekiwane efekty. Dzisiaj byliśmy też na ostatnim usg bioder, a właściwie go już nie mieliśmy. Przejechałam się z Młodym 25km, żeby Tosi przespacerował się po gabinecie i już. Doktor coś tam mi tłumaczył bla bla... zrozumiałam tyle, że Tochu nam skostniał i już takiemu dużemu chłopcu usg się nie robi bo już nic nie widać. To tak w skrócie! Pod koniec miesiąca czeka nas wesele HEJ WESELE! Ciekawi mnie jak nasz młodzieniec zniesie te wygłupy. Kocha muzykę. W domu ciągle tańczy, nawet do jingla w reklamie, czy czołówki seriali. Noooo i Tosiu śpi sam. Śpi cudownie całe noce. Zasypia o 19-20 to zależy od dnia i co w danym dniu robimy. Wstaje o 5:30- 6:00 . Tosiu też bywa nieznośny, okrutny dla matki swej, rodzicielki. Czasami mam dość. Czasami mam ochotę zebrać manatki i sajonara! Oczywiście, że bym się zapłakała na śmierć, oczywiście, że szybciej bym wracała niż bym wyszła. ALE CZASAMI! To naprawdę kula w łeb!  aaa że 5 ząb uwiera paszcze dziecka mego to już w ogóle. Ale ciągnę jeszcze...daje radę ;) Całujemy!





środa, 6 sierpnia 2014

Pokój małolata

Wyemigrował.
Ma już SWOJE łóżko. SWOJĄ komodę. SWOJĄ skrzynkę na zabawkę. Jeszcze stoli będzie miał SWÓJ, ale to P. musi zmontować. Słuchajcie! To super sprawa jest. Może u Was dzieciaczek miał swój pokój od razu. Ja wiedziałam, że w naszym wypadku to nie przejdzie. Dlaczego? bo ja z natury przewrażliwiona panikara jestem. Musiałam go mieć tuż obok. Nie w łóżku, ale w sypialni. Musiałam słyszeć każde piśnięcie, nie żeby już lecieć, ale żeby słyszeć, po prostu. Ważne jest to, że Tosiek beznadziejnie sypiał. BEZNADZIEJNIE! Albo budził się co 3h, albo jak już się obudził to świrował 3h! HARDCORE. Im tak matka, czyli ja przez bite 9 miechów chodziłam niewyspana. Uwierzcie mi, byłam już zmęczona. WKURWIONA BYŁAM JUŻ! W nocy pojawiała się złość, choć wiedziała, że to nie jego wina, ale też nie moja. Dlaczego on nie może spać? Tłumaczenia, a to cyc, a to pić, a to sryć! BASTA! Eksmisja! Cieszyłam się, że będę "projektować"- duże słowo, tworzyć może lepiej pokój mistrza, ale też bałam się jak on się tam odnajdzie, będę latać jak głupia od pokoju do pokoju. Ok, mamy tylko 54m2, ale to jednak dalej niż łóżeczko na wyciągnięcie ręki. W dodatku w sypialni zrobiło się pusto. Jakby mi go zabrali. Był i zniknął. i..................
ja nie spałam całą noc i słuchałam, on za to mruknął 3 razy i tyle. Tak od dnia pamiętnego śpi u siebie. Mało tego zasypia sam w łóżeczku. Nie ma noszenia, gimnastyki i zapasów w naszym łóżku. W ciągu dnia z resztą też już zasypia sam. Oczywiście jest walka i to nie jest metoda łatwa dla rodzica, ale wiem, że przynosi rezultaty. O czym mowa. Tosiek je, czytamy, śpiewamy, głaszczemy, całujemy. Po jedzeniu mua mua! i odkładam. Drze się! W wersji light! Trwa to 3minuty, kiedy jest bardzo zmęczony . W wersji hardcore: nawet 15min-25min max. W takiej sytuacji wchodzę do niego co chwilę ucałuje, dam się napić, luli luli i odkładam. Drze się. Po kilku minutach jak się nie uspokoi wchodzę znowu. itd. aż zasypia. Bywa ciężko, ale wiem że on te dantejskie sceny urządza tylko na widok matki, dlatego wychodzę i czymś się muszę zająć, bo w innym razie nie dałabym rady, ALE po kilku dniach potrafię go już odłożyć i nawet się nie buntuje i zasypia. W ciągu dnia jest gorzej, bo bardziej walczy, ale jest znacznie lepiej. Trwa to już zaledwie 5 min. POWAŻNIE!

Jestem zdania, że pokój dziecka nie musi być pstrokaty, kolorowy itd. Wystarczy, że zabawki są we wszystkich kolorach tęczy.Kto nie widział, kilka zdjęć z pokoju małolata:


Ps. Jutro stuknie nam czwarta rocznica ślubu. CZWARTA! Hm...



środa, 30 lipca 2014

skrót informacji

Wstyd, wstyd, wstyd... Już nawet się nie będę usprawiedliwiać bo to słabe jest. Ale jesteśmy.
Już za chwilę puknie nam dyszka, a lada moment pierwsze urodziny. KUMACIE??? Jeszcze niedawno toczyłam się niczym wielka kula, a tu proszę pierwsze urodziny. Kpiny jakieś. Jak to ma tak zapierniczać ten czas to ja się wypisuje.

Młody totalnie kumata, bywa nieznośna... taaaak czasami już nie mogę, kochana, szybka, sprytna. Lubi dzieci, lubi piesy. Na wszystko woła OOOO! No poza MAM! i eleganckim tata! Ale nie nie nie! To nie tata był pierwszy nie nie. MA-MA :D it's ME! Nie to przecież nie wyścigi, tak mu się ułożyło, łatwiej, lepiej...ale jednak MA-MA :D Szybko mu jednak przeszło. Nudy. Aktualnie całymi dniami tata tata atatatatatata oczywiście z przewagą OOOO! Idzie pies OOO! krzyczą dzieci OOO! Jedzie rower OOO! Chcę pić OOO! Bosko! i bądź matką i ogarnij! A co śmieszniejsze? OGARNIAM! Kosmos! Z ważniejszych spraw...tak pożegnaliśmy się z cyckiem...już przeszło miesiąc będzie...było ciężko, ale ostatecznie się udało bez większych problemów. Pomijam ryki, wcierania, wyciąganie, szukanie, gryzienie i jeszcze raz ryczenie, wcieranie itd... Czemu odstawiłam? Bo! Umówmy się! tam już całe gówno leciało to po pierwsze. Po drugie robiłam za smoczek, poduszkę, miziankę, cyculankę i OK! UWIELBIAŁAM TO! KOCHAŁAM! Tęsknie za tym okropnie, ale kiedyś to trzeba skończyć. Czy teraz, czy za miesiąc byłoby łatwiej? NIE! Byłoby trudniej! Mówię Wam to takie mądrale są! Wypierałam, wypieram jako matko fakt, usprawiedliwiając tym samym tego małego człowieka stwierdzeniem: "jest jeszcze malutki...nie rozumie". BZDURA! On kuma wszystko! Na machający palec i ostrzeżenie NIE WOLNO! Kręci cwaniak głową nie nie nie, z szyderczym uśmiechem i ile sił w kolanach pogina do celu zakazanego. W ruch poszło wszystko. Dekodery, szafki, szuflady, przedłużacze, odkurzacze, najmniejszy babroszek na podłodze (to ciągłe odkurzanie mnie wykończy i niech Was to nie zmyli do sterylności nam DALEKO! oj daleko! ). Je wszystko. No szykujemy się jeszcze na kiszonki, kwaszonki, ale tak miód, cytrusy, ananasy, twarogi, kasze... no wszystko mamy opracowane. Wymyślam jak głupia. Podglądam co inni serwują. Staram się urozmaicać na maksa. Czasami już weny brak, ale staram się... Nie pozwolę na to by moje dziecko bez sensu zapychało się chrupkami, czekoladowymi płatkami śniadaniowymi, kanapkami z kremem czekoladowym. NO WAY! Nie... nie znaczy że będę okropną matką, która zabroni mu przyjemności. Przecież wiem jakie to niebo w gębie, ale im później pozna to zło tym lepiej. Najpierw niech cieszy się słodyczą owoców i maminych kisielków, galaretek, jogurtów i owsianych ciasteczek :) Na resztę przyjdzie czas. W końcu wszystko jest dla ludzi oby w ludzkich ilościach. Od czasu do czasu, a nie na okrągło.

Tosiek wstaje , chodzi przy wszystkim i przy każdej okazji. Cieszy mnie to ale pot po dupie leci!  Po tych ciężkich nocach, a są ciężkie czasami nie mam sił i teraz na finish kolejna nowość: Tośka przenieśliśmy do jego pokoiku. Dzisiaj pierwszy raz zasypiał w łóżeczku SAM, w pokoju SAM, tylko w sypialnie jakoś pusto...

Aaa i jeszcze jedna kwestia.Bo mi Tosi chudnie. Powiecie bez paniki matka toć to klucha cha cha cha, ale tłumaczę to ekspresją i aktywnością swojego i idzie w cm teraz nie? dobrze sobie tłumaczę nie?




 a tu już u siebie...pusto jeszcze... buro... ale tooo się zmieni :D  Mina wie co się kroi :)

Śpijcie dobrze!

wtorek, 15 lipca 2014

9!




i kolejny miesiąc...

Rozwój na maksa! Dużo się dzieje. Czas mknie. Nie mam siły, nie mam czasu. Nie sypiam. Cycka odstawiłam. Zęby idą - sztuk 4 już mamy. Gryzie matkę niemiłosiernie, ojca nie! Raczkuje jak szalony. Wstaje jak szalony...wszędzie i przy wszystkim. Mądrala, mądrala, mądrala! 

Może czemu nie sypiam? bo odstawiłam cycka. Czemu odstawiłam cycka? bo tak! Mleka już tyci tyci, a on sobie z niego już tylko smoka, gryzaka robił. Zdałam sobie sprawę, że z każdym miesiącem będzie nam coraz ciężej się z nim rozstać, więc WIO! Teraz się męczę z Panem grzebalskim, on dobrze wie gdzie mamine cycki są! Szarpie, wyciera się, CHCE! A nie ma! Tłumaczę, że oddałam, że pożyczyłam, że nie mam. Niby już zapomina, bo to już ponad 2 tygodnie pt.: ZERO CYCKA! ale tak zapomina, żeby przy drzemce sobie przypomnieć i dawaj! Najgorsze jest to, że nauczyłam...przyzwyczaiłam może zasypiania przy cycku, bo milutko, bo fajniutko, bo wygodniej i masz babo! Teraz muszę mieć zawsze pod ręką butlę z wodą, bądź herbatką, w innym razie RYK- zdzierają mnie ze skóry, nakręci się Panicz i wtedy to dopiero ciężko go uspokoić. Więc pożegnaliśmy się z cyckiem, a tym samym matka się alkoholizuje :D Oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku, ale jako średni zwolennik piiiiwwa to powiem Wam, że dobre było, to pierwsze, po 18 miesiącach Yyyhhmm. 

Młody z cyckiem czy bez dalej beznadziejnie śpi, a tym samym ja nie śpię wcale. Jak tak dalej pójdzie to wykituje na jakąś sąsiednią planetę, bo NIE WYRABIAM! Oduczamy go też spania z nami, więc już w ogóle pół nocy wyje do księżyca. Po trzech nocach jakby zaczynał kumać, że ok, nie chcą mnie tam, mogę spać sam, w końcu jestem już duży bla bla bla. Ja 3 kawy dziennie to minimum trzepię. Serce mi już siada, ale co, życie. Noce do bani, to czasami staram się z nim odespać w dzień, bo w innym razie padłabym jak mucha. 

No i co? Chciałabym być tu częściej, ale nie mam kiedy. Nie mam siły pisać po nocy, już ledwo widzę literki na klawiaturze, a jest 22:22 :D Już 22 minuty temu powinnam spać. godzina zero. Także w nocy nie piszę, w dzień nie mam kiedy bo Mój jest absorbujący w 100% i nie wadzi mi to, a wręcz przeciwnie. Jestem typem matki, która na czworaka biega z dzieckiem po mieszkaniu, robi akuku zza framug, chowa się w łazience i chcę z nim spędzać każdą chwilę. Także nieobecność mą uznaję za usprawiedliwioną. Wyjątkowo przypadła mi do gustu formuła instagrama. Szybko, teraz, już i koniec. Także zapraszam!

Moje 9-miesięczne cudo: Pierwsze zdjęcie tylko opiszę, bo myślę że sytuacja tego wymaga, a mianowicie mój Luby oswaja dziecko swe z piłką. Nie wiedzieć czemu Toś boi się piłki. Już mniej po oswojeniu, nawet jej dotyka. Reszta zdjęć raczej jasna.





niedziela, 15 czerwca 2014

15.06.14

Matka mistrzu photoshop'a, Tosi w pierwszych butach
Pięknie wyszło. Osiem miesięcy. Nasze dziecko to DZIECKO! To nie maleństwo, które leży, je i pierdzi. Nasze dziecko to już mały, rozumny, wymagający, chcący już chłopiec. Mój Syn staje się moim ulubionym we wszystkim. Jestem nim wiecznie nienasycona. To to to to moje kochane już brawo bije, papa robi (od dzisiaj), na nogach stoi, RACZKUJE! Oszalał. Dzisiaj przy pedałowaniu do zabawek po naszym łóżkowym materacu, a śmiga jak szalony poryczałam się jak stara! Przetarłam nosa tetrą, ale to wyczerpujące do granic wytrzymałości nawet czasami zajęcie jakim jest troska nad takim cwaniakiem przynosi ogromną satysfakcję, kiedy obserwuje się jego nowe wyczyny, osiągnięcia. Nasza fałdka waży już 11 kg ważony z mamusią i zaczynamy ubierać się w 80 :D W dalszym ciągu mamy dwa zęby i jak na razie nie zbiera nam się na więcej. Tosi jeździ sam z tyłu. Je jak szalony, prawie wszystko więc łatwiej byłoby mi wymienić czego jeszcze NIE je. Co do butów jeszcze wrócę. Zostałam już wyedukowana, że to co wybrałam to raczej takie "srakie byle jakie" i się z tym muszę zgodzić. To zakup nie planowany. Zupełnie przypadkowy. Deichmann. 40 zł. Przede wszystkim tu dziewczyny, inne mamy, doświadczone w tych pierwszych krokach zwróciły uwagę na kilka istotnych faktów z którymi trudno się nie zgodzić, ale... wytłumaczę ten zakup jeszcze i tu: do chodzenia jeszcze, jeszcze. Chciałam, żeby zaczął się "przyzwyczajać" bo to dziecko na skarpetach wychowane do tej pory. Toś ma PĄCZKI zamiast stóp i jakie, które, KAŻDE buty w palcach już się zatrzymują i dalej NIE IDZIE! Ten sandał co mu kupiłam bym jedynym modelem który się dopiął, bo ma 3 paski regulowane. Dwa górne- rzep, przy palcach zapinane. Chcę żeby zaprzestał tego swojego nawyku spinania? ściągania? PODKURCZA to jest dobre określenie, on strasznie podkurcza paluchy. Po nałożeniu jakimś cudem buta, prostuje te swoje rozczapierzacze. Rwie się na te nogi okrutnie, a w tym pierwszym obuwiu stopa zawsze sztywniejsza. 
Kochany jest.

Driver :)

Głodomor. Wiecznie poluje. Wiecznie by coś mielił w paszczy :D
Plasku Plasku!


poniedziałek, 9 czerwca 2014

Jak zwykle.

Jak zwykle nie mam czasu. Szczerze, zastanawiam się jak co niektóre mamy znajdują czas na regularne wpisy. To znaczy to super jest, ale ja nie wyrabiam. Może dlatego, że Mój sypia tylko na spacerach i w wyjątkowych sytuacjach TERAZ, czyli w przedziale godzinowym 9-10, dlatego streszczam się jak mogę, żeby czymś się z Wami podzielić. Dużo się też działo. Byliśmy nad morzem. W końcu. P. obiecał i pojechaliśmy. W naszym wypadku urlopy w sezonie odpadają, przez nawał pracy jaki ma P. w sezonie, więc WITAJ MORZE na przełomie maja i czerwca. Dla mnie super. Ludzi mało, cena za lokum fantastycznie, Tosi za darmo, browar z rybą standardowo za drogi, ale to się chyba nigdy nie zmieni. Dobrze, że ja w dalszym ciągu na herbacie ;) Także morze. Co tam, co tam. Tosi nagminnie chce STAĆ. Wszystko robiłby na stojąco. Ostatnio nawet jadłby na nogach, kąpał się na nogach nosz masz Ci babo syna stojącego. MAM! " ojjj niedobrze, dziecko powinno raczkować" " to lepsze dla jego rozwoju" " nie stawiaj go" "niech próbuje raczkować" KIEDY ON NIE CHCE. Nie będę go torturować, kiedy on chce inaczej. Raczkowanie za nudno, za wolno, nie dla niego. Matka jego, czyli ja już od 9 miesięcy śmigałam na nogach. Nikt mnie nie zatrzymał hihi ;P OK! Jak rypnęłam na dupę to trzeba mnie było podnieść, nie potrafiłam sobie podraczkować, chwycić się tego czy tamtego, wstać i iść dalej. NIE MA CZASU! I tak całe życie, wszystko muszę mieć na teraz i na już. Obiad robię szybko, make-up i włosy robię szybko, chodzę szybko, sprzata szybko i on jest identyczny i co mam zrobić. Dobrze chociaż, że jak on taki narwany jest i będzie i ja narwana, to może za nim zdążę hę? Cieszę się, że mam takiego małego klona. Wózek kupiliśmy nowy. Zupełnie przypadkowo, bo u P. w pracy wysyp narodzin niemowlęcych i ktoś, kiedyś "chcecie sprzedać wózek?" Sprzedać, znaczy kupić nowy! WCHODZĘ W TO! I mamy. Quinny buzz 3. Nie nowy, bo używany, ale w stanie dobrym. Nie stać mnie na ten model wózka w wersji NEW, ale jestem zachwycona. Internet rozpisuje się jakie to on nie ma wady bla bla kosz na zakupy za mały, siedzisko kubełkowe, daszek nie zasłania dziecka itd. itd. itd. Wiedziały gały co brały. JEST MEGA LEKKI! Właściwie sam jedzie. Dla mnie to jest ważne. Oczywiście dobro Młodego też, ale wcale daszek nie jest za mały, siedzisko kubełkowe jest boskim rozwiązaniem no ogólnie Tosi zachwycony. Ma dorosłą spacerówkę HA! i dorosły fotelik też. Bo jak sprzedajemy wózek to też z nosidłem 0-10kg. Pojechaliśmy kupiliśmy mu 9-36 kg. Jeździ teraz Gonzooo sobie z tyłu. SAM nawet ostatnio! oooo wstał! to może kilka zdjęć .











no to hej! idę karmić głodomora!

wtorek, 27 maja 2014

SAMOLINCZ i potrzeba wsparcia dobrym słowem.

Spadł mi... spadł mi z łóżka. Zasnęłam z nim i mi spadł. Żeby tego było mało. Nie raz, a DWA RAZY! W przeciągu tygodnia. Do tej pory mi się coś takiego nie zdarzyło. ZAWSZE byłam czujna. Oko przymknięte, ale czujne. KURWA! (sory) Aż do tego tygodnia. Jestem już tak zmęczona, że nie mogę być czujna? Pierwsza sytuacja miała miejsce nad ranem. P. wyleciał do pracy. Ja ukręciłam wał z pościeli po jego stronie łóżka ( śpi od ściany, ale do ściany jest jeszcze przerwa 40cm?). Opatuliłam wałem z mojej pościeli, cyca wyciągnęłam i... zasnęłam. Na tyle twardo, że nie słyszałam jak gadał sam do siebie, bo ewidentnie musiał się już dłuższą chwilę NUDZIĆ, jeżeli zaczął kombinować. Na tyle twardo, że nie czułam że nie leży już na moim przedramieniu. Płacz! Zerwałam się do siadu, oczy wytrzeszczyłam (bo wiedziałam, czułam, że spadł) w poszukiwaniu mojego małego człowieka! Jest ! WPADŁ W TĄ JEBANĄ 40 cm SZCZELINĘ! (sory!) A łóżka nie mogę przesunąć, bo jest kaloryfer... Pędem odsunęłam łóżko, wyciągnęłam, ukochałam. Nie płakał mocno, raczej go nie bolało, raczej się przestraszył, bo musiał nie spaść, ale się zsunąć dupą na dół, a reszta już poszła za dupą. Koszmar. Pamiętam jak pisałam u Jagody, której przytrafiła się podobna sytuacja z upadkiem: Spoko! LUZ! Wyrzuty sumienia? Daj spokój! DO MOMENTU! Jak się Tobie coś równie koszmarnego przytrafi. JAGODA! Wiem co czułaś. W wraz z małym uszczerbkiem, właściwie żadnym Antiego, postanowiłam nie walić sobie do łba jaka to jestem nieodpowiedzialna DO DZISIAJ. NIGDY! Ale to nigdy jak karmię go od MOJEJ strony łóżka, bo tak się składa, że mam dwa cycki i czasami MUSZĘ mu dać tego drugiego od tej mojej strony łóżka, to NIGDY nie zamykam oczu. Myślę, patrzę, czekam aż wciągnie, cyc wypada, odkładam do łóżeczka. NO I ZASNĘŁAM! Dobrze, że na podłodze leży ten dywanik. Całe gówno! ale leży, bo oczywiście scenariusz ten sam. Zasnęłam tak twardo, że ręka flak Toś się odwrócił RYK! Dobrze, że tam leży ten dywanik, a nie poleciał na gołe panele. Już jestem mokra. Nawet jak to piszę to mnie ciśnie, BO WKURWIA MNIE TO! Jak mogłam! Szybko go podniosłam. Utuliłam. Wycałowała. Toś uspokoił się po 2 minutach. Ja potrzebowałam 40 MIN. ! Wybujałam go, wyryczałam się mu w koszulkę. Usnął. Ja już nie. I tak od 3:40 biłam się z myślami. Pominęłam jeden fakt. Kiedy Toś mi dzisiaj spadł, rozległ się płacz, pierwsze słowa moje męża : " ZNOWU CI SPADŁ?" Poczułam się jak...eh. Nie skomentowałam. Kocham Cię, ale to bolało. Rano spytałam się czy uważa, że jestem złą matką?????? Oczywiście, że nie. Jesteś najlepsza. OK. Staram się jak mogę, więcej, mocniej nie potrafię, chyba nie można.

Tak bardzo, tak OGROMNIE go kocham, dlatego to tak boli, że jak mogłam sobie odpuścić i zasnąć. Ale oprócz bycia mamą cyborgiem, który nie śpi od 7 m-cy jestem też tylko człowiekiem. Czasami mocno zmęczonym i zasnęłam...




Mam nadzieję, że On już tego nie pamięta, a ja już niebawem zapomnę!

czwartek, 15 maja 2014

7!

Mój Synul i 7 miesięcy. Czyż nie brzmi to dumnie? Tak już dorośle. 7 to już nie byle co. To jeszcze nie 8 co prawda, ale już nie 6.

Mamy dwa zęby dolne. Jeszcze nie wylazły całe, ale już 1/3 nad powierzchnią dziąsła szyderczo się świecą. Widać, że ten proces, tego całego ząbkowania, no nie leży Tośkowi. Coś mu tam wadzi. Wcześniej nic nie było. Teraz się pojawiło. Mieli językiem jak krówka, żeby nie walnąć JAK KROWA- ale poważnie, to jest takie zabawne. Otwiera dzioba szeroko i tym językiem kręci kółka hihi szczerze zabawne. Wagowo mamy lekko ponad 10...w dalszym ciągu wciskamy się w 74 i mamy małe stopy. W ogóle z tymi stopami to się mamy. Antek ma strasznie wysokie podbicie. Po tacie. Butów jak na tą chwilę to żadnych nie wciągniemy. Fakt! Czytałam, że dopóki dziecko nie zacznie chodzić bla bla wystarczą skarpety i muszą nam starczyć. Ale WK****A  mnie tekst: " a gdzie Antoś zgubił buciki?" Wrrrr! W LESIE! Z nowości to zaczynamy jeść mniej jednolite papki, czyli mama nie blenduje wszystkiego na idealną miazgę. Uruchamiamy program ŁYKANIE. Najchętniej to jadłby banana SAM i w całości. Zaliczyliśmy pierwszą pomidorową z makaronem. Jajko, ryba, chrupki kukurydziane, jakieś mleczne deserki itd. Kulinarny szał. Nie raczkuje, nie chodzę... chociaż pozycja na czworaka opanowana. Wystarczy teraz podłapać możliwość synchronicznego przesuwania rąk i nóg i TAAA DAAAM będziemy raczkować. Na razie ślizgamy się na brzuchu... do tyłu :D Pomału, pomału. Toś próbuje samodzielną konsumpcję, czyli wyciąganie garściami obiadowej zawartości.



W ogóle właśnie to zauważyłam, ale to fakt. Jak nie na dworze, to dużo czasu spędzamy na naszej kanapie, łóżku w sypialni i podłodze. Hmm...