12 miesięcy. Rok temu o tej porze Tosi leżał na oddziale noworodkowym, bo matka po cc przez 24h plackiem leżała, łbem nie ruszała, z łóżka nie wstawała. Nie mogę powiedzieć, dopiero teraz cofnęłam się do 15.10.13. Nie! Często w myślach przywołuje tamten dzień. Tyle, że dzisiaj wyjątkowo wróciły te emocje z racji że to ten sam dzień, że to już rok, że był taki maleńki, a teraz taki zuch! Te chwile jak dali mi go pierwszy raz ucałować w stopę, a gile wisiały prawie do podłogi. Ta podkowa, którą do dzisiaj robi IDENTYCZNĄ. Ta pierwsza noc w szpitalu, kiedy zostałam z nim sama i nie mogłam przestać na niego patrzeć. Jestem z niego taka dumna.
Dzisiaj wstaliśmy. Komisyjnie odśpiewane sto lat. Ojciec trochę przez sen :) potem dzień nabrał tempa. Żłobek, praca...i tak błyskawicznie minął nam ten dzień, wydawać mogłoby się, że dzień jak co dzień, a jednak. Imprezę urodzinową planujemy w weekend. No co Wam będę pisać...NAJWSPANIALSZY JEST!
- cudownie, wyraźnie i co najważniejsze ze zrozumieniem, patrząc w oczy, z takim akcentem na każdą sylabę mówi MA-MA
- nie wolno mu otwierać drzwiczek od zamrażary i on o tym wie, a z pełną premedytacją leci, chichocząc ciągnie za drzwiczki i patrzy czy idę. Jak tylko zobaczy, że za nim biegnę- spieprza jak szalony.
- uśmiech i radość jak odbieram go ze żłobka, rozwala mnie ogromnie!
Padnięta do granic możliwości, co chwilę muszę poprawiać jakąś literówkę stwierdziłam, że muszę dzisiaj napisać nawet te kilka zdań, ale to najważniejsze:
KOCHAM CIĘ SYNKU! ZASŁUGUJESZ NA WSZYSTKO CO NAJLEPSZE!