DRUGI TYDZIEŃ DO PRACY JEŻDŻĘ!
Chandrę mam! Ale ustalmy coś na wstępie...
Nie nadaję się na panią domu. Gotowanie obiadków, pranie, sprzątanie itd... nie będę ukrywać że się w tym spełniałam i że mi z tym dobrze. Mój P. zawsze wiedział, że się nie dam w domu zamknąć. Nie liczyłam na możliwość powrotu do mojej pracy, ale tak się to poskładało w całość, że 15.09.14 wróciłam do pracy. W związku z tym że Tosi dopiero w październiku kończy rok nie może uczęszczać do żłobka we wrześniu, ale mówię Wam wszystko jakby tak miało być, bo mieliśmy zaplanowany urlop od 15.09. więc P. zaklepał sobie urlop. Jak dobra układanka. Ja do pracy. P. z Tosiem, a od 1.10 żłobek. Jak rozstanie? W związku z tym że chciałam już wrócić do pracy, a Tosi zostawał z tatą to LIGHT! Młody płakał? nie! Jak wróciłam z pracy po 8h, Antek zareagował jakbym wróciła ze sklepu po godzinie. Myślę, że jemu to nie robi. Ale...to może głupio zabrzmi, było mi przykro , że za mną nie tęsknił...ale też cieszyłam się, że tak sobie świetnie poradzili, tym bardziej, że nigdy na tak długo sami nie zostawali. Martwię się aktualnie o ten żłobek. O to czy się odnajdzie w tym tłumie dzieci, chociaż moje dziecko to typ towarzyski po cholerze i raczej nie powinien mieć kłopotu, ale się martwię. Martwię się o te infekcje, ale matka teraz smarka, charcha, kicha, psika, a Toś dzielnie NIC, więc może nie będzie źle. Martwię się o jadłospis. Martwię się o to czy jedna Pani ogarnie 8 dzieci. Czy wszystko zauważy. Czy zdąży zareagować. No kurwa martwię się! Ale tak pragnęłam wyjść już z domu. Pragnęłam się za nim stęsknić. Zazdrościłam jak P. wracał z pracy i wtulał się stęskniony. Cieszył się z każdego bąka. Po cichu liczyłam na to, że szybko uda mi się znaleźć pracę.To egoistyczne? Matka nie powinna tak mówić? Kocham swoje dziecko najmocniej na świecie! Ale gdybym siedziała sfrustrowana w domu, prędzej czy później zaczęłabym to ohydne uczucie przelewać na niego i po co? Szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko, ale nie jest łatwo. Pierwszy tydzień. Frajda, adrenalina, wielki COME BACK! Dzisiaj pierwszy raz pracowałam do 17:00. Do pracy mam 30km. Zanim dojechałam była 17:30. Zjadłam obiad. 18:00!!! 18:30 kąpiel! 19:00 sen... i co? i gówno! Nie wiem...niby nie da się inaczej. Pracować trzeba, ale czasu też chciałabym poświęcać mu więcej. Ja to mam w ogóle zrypany mózg, który od wieków wszystko namiętnie analizuje i rozkłada na czynniki pierwsze...eeeh jesienna deprecha!
mimo nagannej obecności, nie zapominajcie o nas .
HEJ!