Czyli wszystkiego po trochu.
15 sierpnia Tosi skończył 10!
Tosi Tosi Tosi. Tosi zaczyna stawiać pierwsze kroki to już pewne. Puszcza się mebli, czasami udaje mi się zrobić pojedyncze kroki. Jak tylko złapie się go za ręce śmiga jak szalony. Na tapecie jest tata tata tata tata TATA! a mama? tata! Piloty, telefony, wszystko co ma guziki idealnie nadaje się do robienia HALO TATA! Dzwoni na okrągło. Wie jak to się robi, gdzie trzeba przyłożyć telefon/pilot/cokolwiek co ma guziki. Wszystko go interesuje. WSZYSTKO! Otwiera wszystkie szafki. Największy szał to szafka pod umywalką , a w niej papier toaletowy i matki podpaski YYY! Szuflady w kuchni i Tośkowymi ubraniami. Oczywiście nie muszę mówić, że wszystko w momencie zainteresowania zostaje wywleczone na podłogę. Żegnamy się z butlą. W ciągu dnia Tosi pije z bidonu ze słomką, kupki niekapki w dalszym ciągu pozostają przez Tosia nieogarnięte. Stwierdzam, że nie ma spiny, nie chce? Ok! Lada moment skontroluje normalny kubek i będzie po sprawie. Butle dostaje tylko po kąpieli. Jest to zagęszczone mm kaszą manną, którą jeśli zagęszczę bardziej śmiało podamy ją łyżeczką. Taki jest plan. Trochę jadłospisu. Tosiek w kwestii jedzenia to dziecko IDEALNE!!! Ostatnio zaproponowano, że powinien nosić koszulkę z napisem JESTEM JADKIEM. Ja kocham jeść. P. kocha jeść. Trudno, żeby Młody nie lubił. Bardzo się z tego cieszę, bo bez problemu poznajemy nowe smaki. Wrócimy jeszcze chwilę do posiłków. Na śniadania z reguły serwuje mu kaszę: manna, kuskus, jęczmienna, płatki owsiane z owocami. II śniadanie do nabiał- twaróg/ jogurt/ danio. Obiad- tu co matka wymyśli, ale to co my to i on. Wychodzi to nam starym na dobre, a Tosi nie szkodzi a wręcz przeciwnie i gotuje jeden obiad a nie dwa. I szczerze w dupie to mam co sobie ludzie pomyślą, ale Tochu gołąbka już zaliczył, bitki w sosie z kaszą, bolognese, makarony ze szpinakiem, pulpety w sosie koperkowym, zupy : krupnik, rosół, dyniowa, brokułowa, ulubiona buraczkowa, pomidorowa, żurek ostatnio! Ryby! Kanapki z masełkiem z indykiem ze słoika (idealnie sprawdza się w roli pasztetu). Jaja w każdej postaci. I teraz najważniejsze. Oczywiście, że wszystko robię SAMA! Nie jest to smażone. Pieczone, gotowane, na parze. Staram się, żeby było z "wysokiej jakości produktów" ale tych co my jemy, a śmieci nie wciągamy. Przyprawiam, ale mniej. Wszystkim smakuje. P. schudł. Ja się staram, ale tak dobrze jak P. mi nie idzie. Moje dziecko szaleje na punkcie owoców i warzyw. KOCHAM GO ZA TO JEDZENIE JESZCZE BARDZIEJ. W dalszym ciągu bez zmian korzystamy z nocnika. Z kupą jest łatwiej. Widoczne spięcie na twarzy i matka jest gotowa! Komenda: TOSI NIE! IDZIEMY NA NOCNIK. Spina z twarzy znika. Gacie w dół i już! I uwierzcie mi on to kuma! On nie zawoła, że chce kupę, ale wieeee , że nocnik do tego służy. On wie kiedy skończył. On wie kiedy trzeba wstać. Jestem z niego dumna i cieszę się, że zaczeliśmy tak wcześnie. Myślę, że to przyniesie oczekiwane efekty. Dzisiaj byliśmy też na ostatnim usg bioder, a właściwie go już nie mieliśmy. Przejechałam się z Młodym 25km, żeby Tosi przespacerował się po gabinecie i już. Doktor coś tam mi tłumaczył bla bla... zrozumiałam tyle, że Tochu nam skostniał i już takiemu dużemu chłopcu usg się nie robi bo już nic nie widać. To tak w skrócie! Pod koniec miesiąca czeka nas wesele HEJ WESELE! Ciekawi mnie jak nasz młodzieniec zniesie te wygłupy. Kocha muzykę. W domu ciągle tańczy, nawet do jingla w reklamie, czy czołówki seriali. Noooo i Tosiu śpi sam. Śpi cudownie całe noce. Zasypia o 19-20 to zależy od dnia i co w danym dniu robimy. Wstaje o 5:30- 6:00 . Tosiu też bywa nieznośny, okrutny dla matki swej, rodzicielki. Czasami mam dość. Czasami mam ochotę zebrać manatki i sajonara! Oczywiście, że bym się zapłakała na śmierć, oczywiście, że szybciej bym wracała niż bym wyszła. ALE CZASAMI! To naprawdę kula w łeb! aaa że 5 ząb uwiera paszcze dziecka mego to już w ogóle. Ale ciągnę jeszcze...daje radę ;) Całujemy!
blog o ciąży
środa, 20 sierpnia 2014
środa, 6 sierpnia 2014
Pokój małolata
Wyemigrował.
Ma już SWOJE łóżko. SWOJĄ komodę. SWOJĄ skrzynkę na zabawkę. Jeszcze stoli będzie miał SWÓJ, ale to P. musi zmontować. Słuchajcie! To super sprawa jest. Może u Was dzieciaczek miał swój pokój od razu. Ja wiedziałam, że w naszym wypadku to nie przejdzie. Dlaczego? bo ja z natury przewrażliwiona panikara jestem. Musiałam go mieć tuż obok. Nie w łóżku, ale w sypialni. Musiałam słyszeć każde piśnięcie, nie żeby już lecieć, ale żeby słyszeć, po prostu. Ważne jest to, że Tosiek beznadziejnie sypiał. BEZNADZIEJNIE! Albo budził się co 3h, albo jak już się obudził to świrował 3h! HARDCORE. Im tak matka, czyli ja przez bite 9 miechów chodziłam niewyspana. Uwierzcie mi, byłam już zmęczona. WKURWIONA BYŁAM JUŻ! W nocy pojawiała się złość, choć wiedziała, że to nie jego wina, ale też nie moja. Dlaczego on nie może spać? Tłumaczenia, a to cyc, a to pić, a to sryć! BASTA! Eksmisja! Cieszyłam się, że będę "projektować"- duże słowo, tworzyć może lepiej pokój mistrza, ale też bałam się jak on się tam odnajdzie, będę latać jak głupia od pokoju do pokoju. Ok, mamy tylko 54m2, ale to jednak dalej niż łóżeczko na wyciągnięcie ręki. W dodatku w sypialni zrobiło się pusto. Jakby mi go zabrali. Był i zniknął. i..................
ja nie spałam całą noc i słuchałam, on za to mruknął 3 razy i tyle. Tak od dnia pamiętnego śpi u siebie. Mało tego zasypia sam w łóżeczku. Nie ma noszenia, gimnastyki i zapasów w naszym łóżku. W ciągu dnia z resztą też już zasypia sam. Oczywiście jest walka i to nie jest metoda łatwa dla rodzica, ale wiem, że przynosi rezultaty. O czym mowa. Tosiek je, czytamy, śpiewamy, głaszczemy, całujemy. Po jedzeniu mua mua! i odkładam. Drze się! W wersji light! Trwa to 3minuty, kiedy jest bardzo zmęczony . W wersji hardcore: nawet 15min-25min max. W takiej sytuacji wchodzę do niego co chwilę ucałuje, dam się napić, luli luli i odkładam. Drze się. Po kilku minutach jak się nie uspokoi wchodzę znowu. itd. aż zasypia. Bywa ciężko, ale wiem że on te dantejskie sceny urządza tylko na widok matki, dlatego wychodzę i czymś się muszę zająć, bo w innym razie nie dałabym rady, ALE po kilku dniach potrafię go już odłożyć i nawet się nie buntuje i zasypia. W ciągu dnia jest gorzej, bo bardziej walczy, ale jest znacznie lepiej. Trwa to już zaledwie 5 min. POWAŻNIE!
Jestem zdania, że pokój dziecka nie musi być pstrokaty, kolorowy itd. Wystarczy, że zabawki są we wszystkich kolorach tęczy.Kto nie widział, kilka zdjęć z pokoju małolata:
Ps. Jutro stuknie nam czwarta rocznica ślubu. CZWARTA! Hm...
Ma już SWOJE łóżko. SWOJĄ komodę. SWOJĄ skrzynkę na zabawkę. Jeszcze stoli będzie miał SWÓJ, ale to P. musi zmontować. Słuchajcie! To super sprawa jest. Może u Was dzieciaczek miał swój pokój od razu. Ja wiedziałam, że w naszym wypadku to nie przejdzie. Dlaczego? bo ja z natury przewrażliwiona panikara jestem. Musiałam go mieć tuż obok. Nie w łóżku, ale w sypialni. Musiałam słyszeć każde piśnięcie, nie żeby już lecieć, ale żeby słyszeć, po prostu. Ważne jest to, że Tosiek beznadziejnie sypiał. BEZNADZIEJNIE! Albo budził się co 3h, albo jak już się obudził to świrował 3h! HARDCORE. Im tak matka, czyli ja przez bite 9 miechów chodziłam niewyspana. Uwierzcie mi, byłam już zmęczona. WKURWIONA BYŁAM JUŻ! W nocy pojawiała się złość, choć wiedziała, że to nie jego wina, ale też nie moja. Dlaczego on nie może spać? Tłumaczenia, a to cyc, a to pić, a to sryć! BASTA! Eksmisja! Cieszyłam się, że będę "projektować"- duże słowo, tworzyć może lepiej pokój mistrza, ale też bałam się jak on się tam odnajdzie, będę latać jak głupia od pokoju do pokoju. Ok, mamy tylko 54m2, ale to jednak dalej niż łóżeczko na wyciągnięcie ręki. W dodatku w sypialni zrobiło się pusto. Jakby mi go zabrali. Był i zniknął. i..................
ja nie spałam całą noc i słuchałam, on za to mruknął 3 razy i tyle. Tak od dnia pamiętnego śpi u siebie. Mało tego zasypia sam w łóżeczku. Nie ma noszenia, gimnastyki i zapasów w naszym łóżku. W ciągu dnia z resztą też już zasypia sam. Oczywiście jest walka i to nie jest metoda łatwa dla rodzica, ale wiem, że przynosi rezultaty. O czym mowa. Tosiek je, czytamy, śpiewamy, głaszczemy, całujemy. Po jedzeniu mua mua! i odkładam. Drze się! W wersji light! Trwa to 3minuty, kiedy jest bardzo zmęczony . W wersji hardcore: nawet 15min-25min max. W takiej sytuacji wchodzę do niego co chwilę ucałuje, dam się napić, luli luli i odkładam. Drze się. Po kilku minutach jak się nie uspokoi wchodzę znowu. itd. aż zasypia. Bywa ciężko, ale wiem że on te dantejskie sceny urządza tylko na widok matki, dlatego wychodzę i czymś się muszę zająć, bo w innym razie nie dałabym rady, ALE po kilku dniach potrafię go już odłożyć i nawet się nie buntuje i zasypia. W ciągu dnia jest gorzej, bo bardziej walczy, ale jest znacznie lepiej. Trwa to już zaledwie 5 min. POWAŻNIE!
Jestem zdania, że pokój dziecka nie musi być pstrokaty, kolorowy itd. Wystarczy, że zabawki są we wszystkich kolorach tęczy.Kto nie widział, kilka zdjęć z pokoju małolata:
Ps. Jutro stuknie nam czwarta rocznica ślubu. CZWARTA! Hm...
Subskrybuj:
Posty (Atom)