blog o ciąży

blog o ciąży

piątek, 30 sierpnia 2013

Randka z położną!

Randki z położną środowiskową wiążą się z pokonaniem dość sporego dystansu,  zanim dotrę w umówione miejsce spotkania. Spacery są fajne...jednak niekoniecznie pod koniec ósmego miesiąca ciąży! Zhasana, jakimś mniejszym, bądź większym cudem doczłapałam się do przychodni. Ta góra pod którą muszę wleźć jest naprawdę OGROMNA! Jakby tego było mało, gabinet położnej mieści się na pięterku. Rzuciłam błagalne spojrzenie w stronę schodów i ... READY STEADY GO!
"Dzień dobry!" "Dzień dobry!" "Jak tam jak tam?" Jak się nie legnę na kozetkę i szybciusieńko jestem gotowa do KTG :) Rety jak ja lubię randki z położną, a jeszcze bardziej lubię jej kozetkę! Trochę żeluuu i zaczyna się pogoń za Smrodem! Lewo, prawo, góra, dół. Już mam cały brzuch ubabrany w żeluu! ( 15 min. później ) "OOO MAMY GO!" - okrzyk radości lekko już sfrustrowanej położnej. Cóż ja mogę! Moja mama ciągle mi powtarza: " Nie ma co się dziwić, po tak narwanej matce to było do przewidzenia!".  No i dobrze!




Leżę, więc na tej kozetce. Położna produkuję się na temat połogu. Skupić się nie mogę, wyłapuję co drugie słowo, bo w brzuchu ISTNE GWIEZDNE WOJNY! Nie nadążałam klikać tym klikaczem! Tutaj klikać, tu serduszko- rety co tak szybciutko mu bije o już lepiej, znowu coś piszczy, żeby za chwilę się uspokoiło. Czuję, że myślami jestem już w brzuchu i obserwuję swojego Potworka! "Ma pani jakieś pytania?" YYYYY ! " Nie, chyba wszystko jest jasne!". Rety dobrze, że jestem już po szkole rodzenia, bo trochę wstyd. Połóg, to w końcu ważna sprawa! Nawet się nie spostrzegłam, a już po randkowaniu. Ciśnienie, puls przyspieszony (jakby w ósmym miesiącu wleźć pod taką górę to każdy miałby puls przyspieszony!), termin kolejnego spotkania i po wszystkim. Raduje mnie myśl: TERAZ BĘDĘ MIAŁA Z GÓRKI! :)

Pora na obiado. Zupa już jest, miesiwa mam dość! Postanowiłam, że dzisiaj zrobię racuszki z jabłkami:



Jami! Smacznych obiadów Wam życzę!

środa, 28 sierpnia 2013

AWOKADO

Wędrówka po markecie. Kilka cennych rzutów oka. Jest łup - AWOKADO! Ciekawość pierwszy krok do piekła, ale... " Kochanie, co Ty na to, żeby spróbować... awokado?". P. bez przekonania, pokręcił głową, zerknął z pogardą, burknął: "To weź JEDNO na spróbowanie". Zrozumiałam aluzję NIE PRZESADZAJ Z ENTUZJAZMEM. Chociaż nie można powiedzieć, P. lubi nowości. Gna przez życie stosując strategię BEZ UPRZEDZEŃ. To ważne, bo mam tak samo. 

Szybko przejrzałam internet, w poszukiwaniu jakiegoś pomysłu na przyrządzenie pasty z awokado. Już oglądanie tych pięknych obrazków, czytając składniki (przy okazji dowiedziałam się, że z pestki jak da się udomowić i wypuści korzonki, można wyhodować DRZEWKO AWOKADO), włączyła mi się taka gastroFAZA, że nie czekając dłużej ruszyłam do kuchni. P. w dalszym ciągu bez przekonania i z pogardą zerknął na moje kulinarne poczynania. Nie wiem czemu, ale przy miażdżeniu awokado widelcem, oznajmił: "Mała, ja sobie zrobię kanapki!". Hmmm... Ja w zachwycie, lekko podniecona, mieszam wszystko, merdam, zgniatam, jeszcze raz mieszam.

TAAA DAAAAM:



SŁUCHAJCIE! Wyszło BOMBA! Pycha, pycha, pycha! Potajemnie zrobiłam jedną kanapeczkę dla P. Był zachwycony! Uważam pastę awokado za uznaną w naszym przydomowym menu. 

A po głowie chodzi tylko jedna piosenka:  http://www.youtube.com/watch?v=S9XisNdNxBA

wtorek, 27 sierpnia 2013

Wizyta kontrolna

Rozpoczął się kolejny tydzień. 34 tydzień. Z każdym tygodniem jesteśmy coraz bliżej naszego Szczęścia. Z każdym dniem coraz częściej, a właściwie na okrągło, myślę tylko o Nim. 
P. zanosi się śmiechem, widząc jak tylko przekładam, układam Jego ubranka. Boję się ogromnie, ale też strasznie się cieszę. Tak bardzo nie mogę się doczekać, kiedy będzie już z nami.



Wczoraj byliśmy z Pierdziochem na wizycie kontrolnej. Śmiechy, chichy jak to z naszym doktorem. Ciśnienie super 100/70, kilogramów ciągle przybywa. Dostaliśmy skierowanie na USG.  Podglądanie Małego to wielka frajda. Cały czas liczę na to, że Antek zechce współpracować i ułożył się tak jak należy, czyli główką do dołu. Cięcie cesarskie, to naprawdę totalna ostateczność! Ustaliliśmy też termin ważnego badania. U córeczki znajomych po porodzie znaleźli tego robala, jak mu tam... Streptococcus B. Mój P. od razu rzucił komendę: "Mała pamiętaj, żeby teraz na wizycie przypomnieć lekarzowi o tym badaniu!". Mamie małej Zuzi, lekarz zapomniał zrobić to badanie i BACH! Nie licząc, więc na (nie mówię, że zawodną w przypadku mojego Pana doktora) pamięć, postanowiłam mu przypomnieć. Okazuje się, że nasz Pan doktor ma wszystko pod kontrolą. Zapewnił, że przy następnej wizycie wytropimy  PACIORKOWCA!

Puchnie mi prawa stopa, tylko prawa. Zaniepokojona asymetrią, a w odpowiedzi na pytanie Pana doktora "Co nowego?" rzuciłam hasło:"Puchnie mi prawa stopa, tylko prawa". Lekarz powiedział, że mieszczę się w normie. Czasami mam wrażenie, że chcąc uspokoić każdą moją wątpliwość, mówi do mnie woooolnooo i WIELKIMI LITERAMI. Okazało się, że najwidoczniej syneczek woli wylegiwać się po prawej stronie brzuszka.

W czwartek randka z położną środowiskową. 

SEE YA!

Gorące pozdrowienia dla wszystkich mam.

piątek, 23 sierpnia 2013

Pranko, prasowanko!

Każda czynność zaczyna przychodzić z coraz większym trudem.

Chodzenie- zrozumiałe. Mam duży brzuszek, w ogóle jestem ciężka. Jakby każdy krok był poprzedzony dogłębną analizą przeprowadzoną przez każdą nogę z osobna. Lewa, prawa, lewa, prawa. 

Schylanie- zrozumiałe. Mam duży brzuszek. Golenie nóg, wiązanie tenisówek, ostatnio nawet naciąganie skarpetek, to nie lada wyzwanie.

Stanie- zrozumiałe. Mam duży brzuszek. Nasz bąbel jest na tyle duży, że brzuch przy dłuższym postoju ciągnie niemiłosiernie (zawsze jak o nim mówię, a teraz piszę sadzi mi kopniaki po żebrach).

Siedzenie- zrozumiałe. Mam duży brzuszek. Nie tylko przy spaniu trudno znaleźć wygodną pozycję. Ulokowanie szanownego zadka na fotelu przed komputerem, robiąc miejsce dla brzuszka, też do łatwych nie należy.

Spanie- czyt. post z 22 sierpnia :)

Istne szaleństwo! Za kilka tygodni będzie jeszcze gorzej, więc rozpoczęłam akcję pt.:" Pranko, prasowanko!"





W związku z trudnościami, które były jak wiadomo do przewidzenia: schylanie do pralki po pranie, rozwieszanie, buchanie parówy z żelazka, mało komfortowa wcześniej wspomniana pozycja stojąca. UWAGA POSTANOWIŁAM! Akcję przeprowadzę ETAPAMI! Najpierw bodziaki. 10 minut przerwy. Potem śpiochy. 10 minut przerwy. Tego jest naprawdę sporo, a mi wiecznie wydaje się za mało. Kaftaniki, bluzeczki, kalesony... Z "kapsetami" było najłatwiej, rozwaliłam je sparowane na blacie. Swoją drogą uwielbiam jego skarpetki. Uświadamiają mi jaką drobinkę powitamy razem  z P. na naszym świecie. Taka mała stopa, a tak olbrzymie zmiany!

czwartek, 22 sierpnia 2013

Bezsenność

2:00 czwarta wizyta w ubikacji, oszaleć można! Chociaż... P. zawsze powtarzał, że mam pęcherz komara. Nie sądziłam, że w ciąży moja przypadłość aż tak się nasili.
Po pieszej wycieczce, po omacku, bo na śpiąco trafiłam do łóżka.

2:15 kręcę się, układam. Irytujące są te DWIE oklepane już pozycje, ale przewalam się, a to z prawej na lewą stronę. Jak tylko urodzę, obiecuje, przyrzekam, pierwsze co zrobię to: BĘDĘ SPAŁA NA BRZUCHU!

2:30 mój Synuś uznaje, że jak nie śpię to idealny czas na harce i swawole hmm... "niech mu będzie" - myślę. JUŻ TERAZ MU ULEGAM! Istne szaleństwo. Masuje, coś nucę, tłumaczę,  że zmęczona. NIC! Antek dalej swoje. Swoją drogą czytałam, że dzieciaczek już na tym etapie ciąży wykazuje się aktywnością taką, jaką będzie można doświadczyć po porodzie. Jeżeli to prawda, to pozamiatane! MOJE DZIECIĘ NIE ŚPI W NOCY!

3:00 kolejna piesza wycieczka eeeh...

3:05 odechciało mi się spać! Złapał mnie jakiś nerwoból w klatce piersiowej! Bosko. Głowa zaczyna intensywne przemyślenia. Tworzy się lista pytań bez odpowiedzi:
              - dlaczego tak często boli mnie brzuch?
              - czy wszystko wpisałam na listę rzeczy niezbędnych dla Małego?
              - czy to łóżeczko dobrze stoi?
              - jak sobie poradzimy z takim Maleństwem?
              - czy poradzę sobie SAMA, kiedy P. wróci do pracy?
              - to dopiero 33 tydzień! MUSI WYSIEDZIEĆ CHOCIAŻ DO POŁOWY WRZEŚNIA! (swoją drogą to stresujące). Martwię się żeby Antek nie zechciał wyjść wcześniej!
              - czy będzie bardzo bolało? Żeby się tylko dobrze ułożył! Cesarskie cięcie- ostateczność.

 3:20 nerwoból nie odpuszcza. Startuję po NO-SPĘ i Magnez!

3:30 jak chodzę to nie boli. Zrobię herbatę miętową z jabłkiem.

3:40 z kubkiem gigantem ładuje się do łóżka. Szybka prasówka, tytuł artykułu: " Sen i płacz niemowlaka". Ni stąd ni zowąd: " Mała co się dzieje? Boli Cię coś?" - obudziłam Mojego P.

4:15 odstawiam kubek, zamykam oczy, Antek szaleje, mnie ogarnia błogi sen. Dzwoni budzik!!! P. wyrusza do pracy.

4:30 Dobranoc.





środa, 21 sierpnia 2013

KAKAO. Na zapoznanie.

 Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się jak zaczyna się bloga: "HEJ", "Dzień Dobry", "WITAJCIE"? Chodziłoby o to, że chciałabym się podzielić ze światem szczęściem, smutkiem i wszystkim co Moje, Twoje i Nasze.

 Zrobiłam kubas kakao (zawsze pomaga przed snem) i zaczynamy. 

  

Za chwilę nasze życie się zmieni. Boję się, a zarazem cieszę ogromnie. Nie mogę się doczekać naszego "Pierdziocha". Docieramy powoli do końca 33 tygodnia. Antek szaleje niemiłosiernie w brzucholcu, ale co się dziwić po takiej narwanej matce, synek raczej spokojny nie będzie. P. (mój ulubiony, ukochany mężu) jest załamany, tzn. pogodzony z tym faktem- tak mówi :)